Minęło pół godziny i Ziuta pojawiła się ponownie. Ciokała. Przez cały, około sześciominutowy pobyt siedziała na podeście pod oknem.
 

Bardzo szybko po jej odlocie, około 11:48  stawił się przy budce Czajnik. Odzywał i rozglądał się z progu,
 

potem w budce spędził parę chwil.
Zaraz ulokował się na progu - siedział, czyścił piórka.
 

Za jakiś czas wszedł do środka z poćwierkiwaniem i wyglądał za Ziutą. Nie przyleciała, choć widać było jej przelot w dole (najpewniej jej). Wobec tego Czajnik ponownie zasiadł na progu.

Czajnik dosyć długo poprawiał swój wygląd  ; piórka, szpony, dziób - wszystko musiało być dokładnie wyczyszczone.
 

Dopiero około 13:13 zaczął ciokać, popiskiwać. Przeskoczył na poręcz i przypatrywał się czemuś lub komuś w górze.
 

Po przejściu na koniec barierki też spoglądał w górę. O 13.34 odleciał.

Za niedługo, około 13:50 znów zjawiła się Ziuta. Posiedziała naprzeciw wejścia, pokrzyczała, także popatrzyła przez chwilę w górę
 

i o 13.51 poleciała.

Dziś rano, o 6:50 było szybkie spotkanie pary w budce:

 

O 9:24 wpadła Ziuta na kontrolę. Szczególnie interesowała się tym co na górze
 


Za kilka chwil przeniosła się na pręt poniżej podestu, odleciała stamtąd o 9:28

Wczoraj sokoły nie pokazały się na podglądzie (albo nie natrafiłyśmy na ich wizytę).

A dzisiaj rano, o 6:41 Czajnik i Ziuta wpadli porozmawiać.
Najpierw z góry nadleciała Ziuta, zatrzymała się na podeście, poczekała, aż się zjawi partner i zaprosi ją do budki. Tak właśnie zrobił
 

 Wskoczył do środka i tam czekał, ale Ziuta dość długo się krygowała i rozmawiali przez próg.
Wreszcie się zdecydowała - weszła do budki, ale wtedy  konwersacja była krótka (może powiedzieli sobie już wszystko i tylko dzióbek na pożegnanie, nie wiem, bo widziałam tylko z zewnątrz).  Po kilku sekundach Czajnik dał susa pod okno, drugiego za okno i już go nie było.
Ziuta jeszcze popatrzyła za nim, posiedziała na poręczy parę minut.
 

Odleciała za komin o 6:45.

Po południu spotkałam na podglądzie Ziutę, trzy razy.

Najpierw zastałam ją o 13:46 siedzącą na końcu poręczy, nie wiem, kiedy przyleciała. Była najedzona, siedziała sobie i rozglądała się.
 

Odleciała około 13.59.

Potem usłyszałam ją około 15:03 - siedziała na barierce przed wejściem.
 

Po kilku minutach przeniosła się na koniec poręczy, obserwowała, o 15.16 odleciała.

Pokazała się jeszcze po zmroku, o 15:51; rozglądała się siedząc znów naprzeciw drzwi.
 
Odleciała o 15:58.